2.08.2014

Kuba Knap - Lecę, chwila, spadam; Recenzja; Alkopoligamia.com




         

   Rok po wydaniu niedostępnego już dzisiaj albumu „Bez nerwów, bez złudzeń” nadszedł moment na legalny debiut reprezentanta Alkopoligamii Kuby Knapa. Cóż można powiedzieć o tym albumie? Olbrzymi progres na przestrzeni roku dało wyczuć się już na Młodych Wilkach Popkillera, w międzyczasie Kuba zdążył nagrać dwie płyty i mnóstwo gościnek z czego zdecydowana większość jeszcze się nie ukazała. Przy okazji Polska jest spragniona laidbacku, bo przez te wszystkie lata, mimo wielu ewolucji naszego rodzimego rapu wciąż brakowało w Polsce prekursora tego odłamu, często na siłę wyróżnienie te przypisywano Beat Squadowi.

            Dziś już oczywiste stało się, że niczym równanie 2+2=4 definicja polski rap + laidback musi równać się Kuba Knap. Single udostępnione przedpremierowo utwierdziły mnie w przekonaniu, że jest na co czekać i warto wydać te 50zł z wysyłką na preorder (zresztą przy limitowanym nakładzie wiadomo, że to inwestycja zwrotna). Kawałki okraszone w klimacie jointów, piwa, kaca, wódy i luźnych refleksji przeciągają się maksymalnie dzięki czemu mamy możliwość odprężać się przy tej produkcji przez blisko 80minut. Można Kubie zarzucić monotematyczność, ale czego mieliśmy spodziewać się po tej produkcji? Utwory są do siebie zbliżone, lecz cała płyta nie jest luźnym zbiorem singli, tylko dobrze ubranym i wyróżniającym się w tłumie produktem. Leniwe snucie się po albumie to nie tylko szukanie poprzedniego wieczoru próbując dowiedzieć się co się działo będąc zbyt dziabniętym, czy obserwowanie od stóp do głów panien na które czasami trafiamy na imprezach. Dostajemy też zbiór gorzkich przemyśleń, które skłaniają nas do wyciągnięcia rozmaitych wniosków. „Lecę, chwila, spadam” to album doprecyzowany pod każdym względem.

Mhm

Cieszy mnie fakt, że Kuba Knap sięgnął również po bity innych producentów. Skurwiel trzymający dosłownie głowę w chmurach, który według Mesa ma tak odrębny lot, że musi sam sobie klepać bity udowodnił, że na produkcjach soDrumatica, PTK, Szoguna czy Wrotasa radzi sobie jeszcze lepiej (chociaż nie zabrakło też i bitów samego autora). Produkcję znajdujące się na płycie na pewno nie wrzucimy do jednego wora z innymi polskimi bitami, gdyż starannie dobrane definiują swoisty kanion dobrze doprecyzowanego albumu. Takich producentów jak Wrotas, DFJ czy Szejd nie usłyszymy na wielu albumach, jednak udowadniają oni tak jak LucriCausa na debiucie Kękę, że przy produkcjach nie ważna jest ksywa. Z drugiej strony możemy usłyszeć w aż 7 minutowym numerze „Pierdolę Was, piję browar” bit soDrumatica, który kolejny raz udowodnił, że wszechstronność nie jest mu obca i obecnie jest on najlepszym producentem w Polsce.

Nie ma szans

Ilość gości na „Lecę, chwila, spadam” jest spora, jednak po rozłożeniu ich na poszczególne numery nie odbierają oni jednak pałeczki autorowi, z którą biegnie on aż do samej mety.. Wszyscy goście pochodzą właściwie z otoczenia Kuby, nie ma więc mowy o zapraszaniu innych pod publiczkę. Jeżeli chodzi o poziom poszczególnych zwrotek z pewnością możemy wyróżnić będącego w formie Kubana, kolejnego Młodego Wilka Popkillera w otoczeniu znanego jako Zioło aka Zioło czy Mesa. Świetny efekt sprawiają rozmaite urozmaicenia związane z dodatkowymi wokalami w refrenach Emila G czy Dzieciaka oraz talkbox Głośnego.


Też chciałbym to wiedzieć feat. Kuban

Uwielbiam promocję Alkopoligamii. Bez zbędnych słownych zapowiedzi w ciągu tygodnia jesteśmy bombardowani garściami informacji, dzięki czemu nasza wiedza na temat planów wydawniczych ulega zmianie i jednocześnie zmieniamy nasze priorytety odnośnie tego na jakie preordery przeznaczymy bilon ze skarbonki.  Do tego niekonwencjonalne teledyski z pewnością dobrze wpłynęły na promocję płyty. Z dnia na dzień, z odsłuch na odsłuch coraz mniej dziwi mnie debiut na trzeciej pozycji zestawienia Olis ( i to w najgorętszym wydawniczym momencie, premiera w lipcu dałaby pewnie jedynkę). Podobnie było z Kękę, co nie? Tak, tak, tutaj też mamy do czynienia z genialnym debiutem – póki co można zaryzykować stwierdzenie, że debiutu roku. 80minut? Chcę więcej. 





Ta recenzja mojego autorstwa początkowo ukazała się na portalu HHZone. Po miesiącu od publikacji udostępniam ją również na Rap News.

Artur Rychlik






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz